Early access – plusy i minusy wczesnego dostępu
Jak Wam się podobają nieskończone produkty, które kupiliście lata temu żyjąc obietnicami producentów mówiących: „dzięki Waszemu wsparciu, gra będzie lada moment skończona”. Mijają lata, Panowie danych firm zgarniają bardzo często MILIONY, a my walczymy nie z przeciwnikami w grze a z błędami, glitchami i innymi bugami, dzierżąc w sercu i na ekranie bolesny tytuł… EARLY ACCESS.
Early access (czyli wczesny dostęp) to z definicji model płatności, który opiera się na sprzedaży nieukończonej gry, celem pozyskania funduszy na jej ukończenie. W teorii brzmi całkiem nieźle, gorzej z praktyką. Zaczynają pojawiać się wątpliwości: jeśli kogoś nie stać na ukończenie gry, to po kiego czorta zaczyna jej produkcję? Można zawsze sobie dopowiedzieć, że duża część producentów gier stara się pozyskać fundusze na różne sposoby – czy to early access, czy founder packi. Problem pojawia się gdy staramy się rozwinąć definicję w/w pojęcia. Dowiadujemy się wówczas, że taka gra to praktycznie tylko obietnice, które nie muszą mieć żadnego pokrycia. Co to znaczy? W rzeczywistości możemy zapłacić cenę ustaloną przez producenta – dajmy na to 20$ – i nie otrzymać dosłownie nic. Właściciel tworu po zainkasowaniu pieniędzy może się wycofać (zgarnąć tym samym nasze pieniądze) i zwinąć biznes jeszcze tego samego dnia. Gdy zaczęły się pojawiać pierwsze problemy ze „zwijaniem interesu po zebraniu pieniędzy” na platformie STEAM, Valve dodało adnotację do FAQ mówiącą:
– To twórcy decydują kiedy będą gotowi aby wydać swoją grę. Niektórzy z nich mają konkretny deadline do którego dążą, niektórzy natomiast uzależniają to od postępów podczas prac. Powinniście być świadomi, że niektóre zespoły nie będą w stanie „dokończyć” swojej gry. Decyzję o zakupie gry w „Early Access” powinniście więc podjąć jedynie w sytuacji, w której macie ochotę na zabawę już we wczesnej fazie.
W związku z tym, patrząc na kilka produkcji takich jak przykładowo Stomping Lands, który przyciągnął spore community a zwinął manatki niedługo później, możemy mieć spore obawy co do wchodzenia w taki interes. Na dłuższą metę spoglądamy również na DayZ: Standalone, które było przeogromnym sukcesem na starcie wczesnego dostępu. Minęły już prawie trzy lata, gra powinna być wydana już od dawien dawna a tam… komentarze:
„2 lata w early access i ta gra dalej oferuje grywalność na poziomie wczesnej wersji pre-alpha.”,
„The NeverEnding Story… entitled ”early access””,
„This game is the biggest troll on steam”,
„3 years in Alpha, pretty sure thats a record”.
Po niespełna trzech latach, cena wygląda tak jakby to był gorący i nowy produkt: 27,99€ (STEAM)
Podłapawszy żyłę złota, twórcy gier zaczęli coraz częściej udostępniać swoje niedokończone produkty z w/w dopiskiem „early access” licząc na szybkie zyski, które posłużą do wznowienia prac nad grą, bądź zwinięcia interesu z pomnożoną zawartością portfela. Z biegiem czasu takie rozwiązanie stało się na tyle popularne, że w przeciągu 3 lat ilość gier z dopiskiem „early access” wzrosła nawet dziesięciokrotnie! W ramach dowodu warto spojrzeć na dane zaprezentowane przez firmę Eedar w ubiegłym roku, która jasno i wyraźnie obrazuje nam wysyp „wczesnych dostępów”.
Hej! Hej, zaraz no Panie! Czy z nutką „early access” wszystko kojarzy się źle?!
No właśnie nie. Niektóre produkcje zostały triumfalnie ukończone i.. zrobiły niemałą furorę. Mamy następcę kultowego Divine Divinity – Divinity: Grzech Pierworodny czy bardzo popularny i wielokrotnie nagradzany Wasteland. Skoro jest to strona o grach MMO skupmy się na jednej z gier tego gatunku. Za przykład posłużyć nam może ARK: Survival Evolved oraz RUST, gdzie średnia ocen tego drugiego na serwisie STEAM wynosi na chwilę obecną 82%. Jest to jedna z najwyżej ocenianych gier z katalogu tych, które nie zostały jeszcze ukończone. Dlaczego więc jest tak „dobra” pomimo ponad dwóch lat fazy produkcji? Odpowiedź wydaje się prosta i logiczna. Przedstawię ją porównując do jednego z protoplastów w ramach early access, WarZ (Infestation: Survivor Stories).
-WarZ w przeciągu kilku lat stworzyło 3 wersje jednej i tej samej gry (dwie buy to play i jedna free to play z item shopem, plus kolejna w przygotowaniu) – Rust tworzy cały czas jeden i ten sam tytuł (buy to play).
-WarZ dodaje średnio jedną średnio-znaczącą łatkę raz na 3-6 miesięcy – Rust prowadzi publiczny devblog, w którym pojawiają się cotygodniowe łatki i patche dodawane na bieżąco.
-WarZ wydaje się być głuchy na prośby graczy (jak większość producentów gier o klimacie survival) – Rust prowadzi communityblog gdzie najlepsze propozycje są umieszczane w grze!
-Silnik graficzny tego pierwszego pozostaje praktycznie niezmieniony – Rust w trakcie trwania EA przeskoczył ze średniaka aż po bombę graficzną.
Tak wygląda cały czas WarZ – nie jest źle, ale od lat brakuje poprawek graficznych, podczas gdy optymalizacja kuleje.
Oto porównanie zmian graficznych Rust, które nastąpiły przez ostatnie dwa lata.
PO:
Te i wiele innych pomysłów sprawia, że mimo „niekończącej się alfy” gra jest postrzegana pozytywnie, wręcz jako gotowy produkt z częstymi patchami. Oczywiście sam Rust też ma sporo błędów i wielu fanów narzeka m.in na optymalizację czy glitche związane z walką ze zwierzętami.
Podsumuję całość pytaniem: skoro early access to takie naciąganie graczy, kradzież w biały dzień i zło spaczone w opinii 90% graczy, to dlaczego tyle osób decyduje się na kupowanie niedokończonych produktów? Za odpowiedź może posłużyć niedawny twór jakim jest The Black Death, który okazał się bardzo słaby w oczach wielu. Stał się jednak popularny dzięki ciekawemu pomysłowi. Tak! To pomysł i nadzieje graczy na specyficzne i nietuzinkowe tematy poruszane w grach kierują ich portfelami metaforycznie rzecz ujmując. Profesjonalne studia nie zawsze tworzą gry o tematykach, które nas interesują, tutaj przychodzą malutkie studia z ich wczesnym dostępem, obiecujące coś czego wcześniej nie było.
Czy inwestowanie w niegotowe gry jest więc dobrym pomysłem? W większości przypadków niestety nie. Trzeba się wręcz liczyć z tym, że bardzo często nasze pieniądze wyrzucamy w błoto. Najlepszym wyjściem jest przeczekać kilka tygodni/miesięcy i przejrzeć doniesienia ze świata gry od czasu „wydania”, by móc upewnić się co do tego czy dana produkcja ma jakiekolwiek szanse na sukces.