W ten weekend wybuchła kulturalna burza po komentarzach Janna Wennera, współzałożyciela magazynu Rolling Stone i założyciela Rock and Roll Hall of Fame, wypowiedzianych podczas wywiadu z felietonistą „New York Timesa” Davidem Marchese.
Wywiad skupiał się głównie na mającej się wkrótce ukazać książce Weinera „The Masters”. Podsumowanie wywiadów przeprowadzonych przez autora na przestrzeni lat z siedmioma muzykami, The Masters, oddaje osobistą wizję filozofii rocka Weinera. Książka jest zasadniczo problematyczna, ponieważ stanowi próbę kanonizacji określonej grupy głosów artystycznych, samych białych i męskich, jako bogów rocka. Marchese w pełni zdawał sobie z tego sprawę w swoim wywiadzie i bezpośrednio zapytał Weinera, dlaczego nie uwzględnił w swojej książce punktu widzenia żadnego czarnoskórego muzyka płci męskiej lub żeńskiej.
Weiner powiedział, że wyboru podyktował jego osobiste zainteresowanie twórczością artystów, dodając, że „jeśli chodzi o kobiety, żadna z nich nie była wystarczająco elokwentna na tym poziomie intelektualnym”.
Komentarze doprowadziły do natychmiastowego pogorszenia reputacji Wennera i przyspieszyły jego usunięcie z zarządu Rock and Roll Hall of Fame.
Weiner szybko przeprosił za swoje „podżegające” uwagi, a magazyn Rolling Stone wydał oświadczenie na X, dawniej Twitterze, dystansując się od poglądów swojego założyciela.
Ich desperacja, by ukryć przygnębiającą prawdę, przypomniała mi kultową scenę z Czarnoksiężnika z krainy Oz, w której ujawniana jest prawdziwa tożsamość tytułowego czarodzieja. Pies Dorothy odsuwa zasłonę i ukazuje prostego człowieka pociągającego za sznurki maszyny, którą według nich jest wszechmocny władca fikcyjnej krainy Oz. Czarodziej próbuje nakazać Dorocie i jej przyjaciołom, „aby nie przejmowali się mężczyzną za kurtyną”. Nie chcą jednak ignorować tego, co widzieli i słyszeli.
Pod wieloma względami jesteśmy również proszeni, abyśmy nie przejmowali się człowiekiem za kurtyną – Jannem Wennerem. Powiedziano nam, żebyśmy ignorowali komentarze sugerujące, że nie są one niczym innym jak tylko zagmatwanymi i nieistotnymi przemyśleniami starzejącego się pokolenia wyżu demograficznego na temat muzyki, która stanowiła ścieżkę dźwiękową jego życia.
Ale nie chodzi tylko o Fenera. Jego kontrowersyjne wypowiedzi dla „The New York Timesa” rodzą także szereg pytań dotyczących obiektywizmu i rzetelności podmiotów, które określiły jego dziedzictwo i wkład w kulturę muzyczną – magazynu Rolling Stone i Rock and Roll Hall of Fame.
Dla wielu dziennikarzy, znawców muzyki i historyków, którzy uważnie śledzili Wennera i organizacje, które pomógł założyć, jego uzasadnienie wykluczenia głosów czarnych i żeńskich z The Masters potwierdziło to, czego podejrzewali od bardzo dawna: Jan Wenner jest strażnikiem kultury i od kilkudziesięciu lat zajmuje się wymazywaniem kultury za pośrednictwem potężnych organizacji, na które ma wpływ.
Jest to rozsądny wniosek, biorąc pod uwagę łatwość, z jaką Weiner ujawniał swoją pogardę i brak szacunku dla głosów czarnych i kobiecych w muzyce rockowej oraz sposób, w jaki magazyn Rolling Stone próbował bagatelizować wpływ wkładu w gatunek, a czasem całkowicie go ignorował. Poza preferowaną grupą demograficzną Weinera.
Od ponad 60 lat magazyn Rolling Stone pomaga kształtować dziennikarstwo muzyczne i historię muzyki popularnej. Założony w 1967 roku przez Weinera i krytyka jazzowego Ralpha J. Gleasona, od początku był postrzegany jako rewolucyjny i radykalny, ale także pionierski rekordzista w kulturze muzycznej. Od dziennikarskiego stylu i zakresu po ikonografię, magazyn od dawna stanowi złoty standard, którego oczekują inni przedstawiciele branży.
Jednak w ostatnich dekadach XX wieku, gdy punk, black rock, grunge i hip-hop pojawiły się i zyskały na popularności, magazyn prawie je zignorował. Dziennikarską lukę spowodowaną tą apatią szybko wypełniły publikacje takie jak Spin, Vibe, The Source. Jednak należycie zauważono niechęć Rolling Stone do tych gatunków.
Szeroka waluta społeczna magazynu i ugruntowana pozycja Weinera w branży pozwoliły mu uniknąć krytyki i na długie lata rzucić cień na dziennikarstwo muzyczne. Magazyn Rolling Stone nigdy tak naprawdę nie liczył się z poglądami swojego założyciela na kulturę muzyczną i aż do niedawna wiernie pozwalał Wennerowi promować na swoich łamach jego skupioną na białych i męskich narracjach o muzyce rockowej.
„Dżentelmenów” jeszcze nie oglądałem i nie czytałem, ale z tego, co do tej pory o nich słyszałem, jasno wynika, że ten zbiór wywiadów jest jedynie przedłużeniem tej samej krótkowzrocznej i szkodliwej narracji.
Sposób, w jaki Weiner próbował bronić treści i struktury swojej najnowszej książki, wskazywał na chwiejne podstawy jego filozofii muzycznej. Odrzucając wszystkie czarne i żeńskie głosy w muzyce rockowej jako nieadekwatne i nieartykułowane, pokazuje, że jego filozoficzna wizja muzyki rockowej nie opiera się na uznaniu głębokich powiązań między praktyką kulturową, społecznością muzyczną, repertuarem i genealogią dźwiękową, która podkreśla tak wiele . Z historii tego gatunku.
Wykluczenie przez Weinera czarnych i żeńskich głosów muzycznych z jego rzekomo ostatecznej listy „mistrzów” stanowi bezpośrednie wymazanie kulturowe i tak naprawdę nie różni się od uprzedzeń dominujących w salach konferencyjnych korporacji, przestrzeniach akademickich, klubach wiejskich i klubach towarzyskich.
Jego celem jest utrzymanie jednorodności i dynamiki mocy określonej w świecie muzyki rockowej.
Wywiad dla New York Timesa potwierdził, że na przestrzeni ponad 50 lat Weiner celowo pisał scenariusze, sam się promował i osadzał w fikcyjnym świecie, w którym muzyka rockowa była definiowana i zdominowana przez białą męskość, a także korzystał z magazynu Rolling Stone i Rock and Roll Hall of Fame. Sławy z promowania i wzmacniania tej alternatywnej rzeczywistości.
Dostosował pewne aspekty naszej muzycznej i kulturalnej przeszłości do swojego legendarnego rockowego występu. Wykluczenie przez niego muzyków czarnoskórych i kobiet poprzez opisanie ich jako pozbawionych inteligencji i umiejętności artykułowania praktyki muzycznej jest znanym wyrazem rasizmu i seksizmu, którego korzenie sięgają XIX wieku.
Ironią tego wszystkiego jest fakt, że sukces artystów zainspirowanych Weinerem w „Dżentelmenach” w dużej mierze opierał się na długiej i doprowadzającej do wściekłości historii uprzedmiotowienia, zawłaszczenia i przekształcenia czarnej kultury w rewolucyjną formę białej ekspresji.
Kiedy burza wywołana jego ostatnim wywiadem ucichnie, Weiner prawdopodobnie będzie nadal próbował zaprzeczać wkładowi czarnoskórych muzyków i kobiet w ewolucję muzyki rockowej, a świat rocka – kierowany przez takie osoby jak Rolling Stone – prawdopodobnie będzie nadal istniał. Przymykaj oczy na jego wysiłki. Na szczęście istnieje doskonałe dziennikarstwo takich autorów jak Danielle Smith, Torre czy Joe Hagan oraz książki takie jak Gillian Jarre, She’s a Rebel: A History of Women in Rock 'n’ Roll, Maureen Mahon, The Right to Rock: The Black Rock Coalition and the Cultural Politics of Race oraz „Black Diamond Queens: African American Women and Rock and Roll” będą w dalszym ciągu służyć tym, którzy naprawdę chcą zrozumieć prawdziwe bogactwo historii rocka.
Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne Al Jazeery.
. „Oddany pisarz. Przyjazny pionier kawy. Czytelnik. Fanatyk internetu. Miłośnik muzyki. Adwokat alkoholu”.