Gdy dwójka finalistów Ligi Mistrzów wyruszyła do Londynu, kontrastujące nastroje pomiędzy drużynami wystarczyły. Dla Realu Madryt to poczucie obowiązku. Powrót na ten poziom wiąże się z ekscytacją i oczywiście świadomością, że właśnie tym się zajmują. Jeżdżą na te mecze i wygrywają. Borussia Dortmund jest naprawdę zadziwiona. Menedżer Edin Terczyk określił to jako „koszmar”. Był to trzeci finał Ligi Mistrzów w ich historii i pierwszy od 11 lat. Wielu zawodników zdaje sobie sprawę, że takiej szansy może już nie otrzymać. Dla niezłomnego klubu Marco Reusa może to być nawet ostatnia szansa na wykorzystanie swojego potencjału i zdobycie ważnego trofeum.
To uczucie jest jednak rzadkie w Dortmundzie i nie tak rzadkie w przypadku tego spektaklu. Finał Ligi Mistrzów może być największym światowym wydarzeniem w klubowej piłce nożnej – a być może we wszystkich dyscyplinach sportowych po finale Pucharu Świata – ale rzadko zdarza się w nim starcie dwóch najlepszych drużyn w Europie. Zwykle pojawiają się na początku fazy pucharowej, w ostatnim czasie zwykle z udziałem Madrytu i Manchesteru City. Ta pasja sięga jeszcze dalej w obliczu jednej z ostatnich nieprzewidywalności Ligi Mistrzów. W ciągu 11 lat, odkąd Dortmund ostatni raz pojawił się na tym etapie, odbyło się prawdopodobnie sześć finałów, w których był jeden z przeważających faworytów. Z pewnością będzie to drugi taki przypadek od czasu zdumiewającej porażki Interu Mediolan z City 1:0 w zeszłym sezonie.
To może być ostatni rok. Począwszy od rozszerzonej „Super Ligi Mistrzów” w przyszłym sezonie, fazy pucharowe będą rozstawiane całkowicie według harmonogramu pierwszej rundy otwartej. Tak więc, chociaż Real Madryt i Arsenal ponownie znajdą się po tej samej stronie losowania, jest mało prawdopodobne, że Madryt, City, Arsenal i Bayern Monachium staną po tej samej stronie. Lub ich odpowiednikiem będą cztery najlepsze drużyny w przyszłym sezonie. Z pewnością będzie to trudniejsze dla drużyn, które nie są na tak elitarnym poziomie, a jednocześnie reprezentują inny sposób zarządzania i projektowania elitarnej piłki nożnej.
Zdaniem zawodników Dortmundu, oto dlaczego warto cieszyć się z tego finału. Jeśli to ma być ostatni mecz w tej epoce, to ten mecz niemal reprezentuje intensywność. Zanim zajmiesz się poważniejszymi kwestiami, takimi jak finanse, wypowiedzą się proste liczby.
Madryt zmierza po piętnastą Ligę Mistrzów i szóstą w ciągu 11 lat, a Carlo Ancelotti może wygrać po raz piąty w roli menedżera. Dortmund ma nadzieję na drugi i pierwszy mecz w ciągu 27 lat.
Znajduje to odzwierciedlenie we względnej luce pomiędzy pozycjami w lidze. Mistrzowie Hiszpanii, Real Madryt i Dortmund, zajmują piąte miejsce w Bundeslidze, co stanowi największą różnicę między pozycją finalistów w lidze od czasu powstania Ligi Mistrzów w 1992 roku. Dorównały temu tylko dwa poprzednie finały: Bayern Monachium z Walencją w 2001 roku i Bayern z Chelsea w 2012 roku. Odpowiednio piąty i drugi kontra szósty. Ten ostatni spowodował „niespodziankę”, ale długoterminowa siła Chelsea potwierdziła, czym będzie zwycięstwo Dortmundu w tym meczu.
Ta luka stworzyła nieco inną strukturę niż mecz o finał Ligi Mistrzów. Choć dla dziesiątek tysięcy podróżujących fanów Dortmundu może to nie być oczywiste, nie wydaje się to epickie. Można to nazwać syndromem Pucharu Świata 2002. Choć wstrząsy i niespodzianki są ekscytujące, często mają negatywny wpływ na finał. Różnica w tym czasie jest zbyt duża. W rezultacie bardzo niewiele osób podchodzi do tego meczu spodziewając się czegokolwiek innego niż zwycięstwo Madrytu. Oczekuje się głównie, jak długo Dortmund utrzyma się przy życiu; Jak blisko są zrobienia czegoś wielkiego.
Ancelotti oczywiście nie pozwoli, aby Madryt tak myślał. Zasugerował już, co ludzie będą mówić o dotychczasowym awansie Dortmundu do finału. Zarówno Atletico Madryt, jak i Paris Saint-Germain powinny były pokonać niemiecką drużynę. Są po bardziej wyrozumiałej stronie losowania, a szczęście w dużej mierze decyduje o tym, dlaczego tu są.
Szczęście ma swój własny emocjonalny impet; Przy większej okazji zespoły mogą zostać wyniesione na wyższy poziom.
Żadna z tych gier nie osiąga wyższego wyniku niż Madryt, a to dotyczy samej liczby meczów, jakie cieszą. Zespół Ancelottiego przegrałby ostatni finał z Liverpoolem w 2022 roku, gdyby nie wspaniały gol Thibauta Courtois. Madryt ponownie zwyciężył. To właśnie robią. Dlatego istnieje dodatkowa bariera psychologiczna. Dortmund nie musi tylko pokonać obecnych standardów Madrytu. W finale należy pokonać także wiedzę o swoich osiągnięciach.
Madryt jest niepokonany w tych rozgrywkach od porażki z Liverpoolem w 1981 roku. Od tego czasu wygrali osiem kolejnych finałów Ligi Mistrzów. Poza AC Milanem, Bayernem Monachium, Liverpoolem, Juventusem i Barceloną to więcej finałów niż jakikolwiek inny europejski klub w całej swojej historii.
Jednak ta passa musi się kiedyś skończyć, a tegoroczny finał Ligi Mistrzów będzie wyjątkowym meczem. Obie drużyny chcą trzymać się z daleka. Tercic uczynił Dortmund bardziej praktycznym. Ancelotti będzie chciał w przerwie zwolnić Viniciusa Jr. i Rodrigo. Między nimi Jude Bellingham została kontuzjowana.
Angielski pomocnik zmierzy się z odmłodzonym rodakiem Jadonem Sancho. Wypożyczony skrzydłowy spisał się znakomicie w barwach Dortmundu w półfinale z Paris Saint-Germain, ale potrzeba czegoś więcej niż ten występ, aby rozstrzygnąć finał na korzyść Niemców. Madryt ma więcej klasy i będzie w stanie wyłapać więcej dziur w nieszczelnej obronie Dortmundu. Ich największą nadzieją jest prawdopodobnie utrzymanie jak najściślejszego kontaktu i nadzieja na jakąś magię nokautu.
Temat ten był także tematem finału Pucharu Anglii, który odbył się w ostatni weekend. Manchester United pokonał Manchester City. Dortmundowi potrzeba więcej czasu, aby zszokować Madryt, ale może się to zdarzyć.
Zarówno Wembley, jak i UEFA mogły sprawić, że finał przebiegnie gładko. Ostatnią imprezą UEFA, która odbyła się tutaj, był katastrofalny finał Euro 2020. Ostatnie dwa finały Ligi Mistrzów były logistycznym koszmarem, a mecz w Paryżu w 2022 roku miał szczęście uniknąć śmierci.
Zainteresowały się tym zarówno Związek Piłki Nożnej, jak i UEFA. Planowana jest budowa kolejnego zewnętrznego muru obwodowego z ulepszonymi bramami. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.
Na boisku Madryt będzie starał się robić to, co zawsze. Celem Dortmundu jest dać nam coś, czego nie widzieliśmy od lat.
Liga Mistrzów tego potrzebuje. Kolejne zwycięstwo Madrytu byłoby takie samo, a rekord byłby jeszcze wyższy. Dla Dortmundu to wszystko.
„Profesjonalny webaholik. Pisarz. Telewizyjny geek. Nieuleczalny podróżnik. Znawca mediów społecznościowych. Ekspert od bekonu.”